Mam już 3 lata. Od czasu mojego pierwszego lotu ojciec ciągle usiłował mnie tylko i wyłącznie podszkolić, latałam coraz lepiej, dalej i w coraz to różnych sposobach, z ziemi z powietrza a nawet z różnych dziwnych pozycji... a dziś... czekało mnie najtrudniejsze wyzwanie... miałam wylecieć z wody... tym razem uczyła mnie mama bo ojciec nie był w tym, aż tak dobry jak ona... kazała mi wejść do wody... była lodowata... a po chwili uświadomiłam sobie, że nie umiem pływać, stanęłam na granicach gruntu i spojrzałam na odpływającą mamę.
- Mamo! - Odwróciła się i spojrzała na mnie zdziwiona.
- Coś się stało?
- Przecież ja nie umiem pływać!
- Umiesz... to smoki mają we krwi.
- Tak jak latania?- zapytałam z wyrzutem
Mama podpłynęła do mnie i wzięła mnie na grzbiet... wciąż dziwiło mnie to, że jeszcze nie urosłam, od pierwszego lotu wciąż jestem takiej samej wielkości, smuciło mnie to... z zamyślenia wybudził mnie łagodny głos mamy- Posłuchaj Msitu... pływanie jest łatwiejsze niż latanie, zdziwiło mnie to, że tata nie nauczył cię najpierw pływać... w każdym, bądź razie pływanie to prosta sprawa spójrz - spojrzałam w wodę, jezioro które było za naszymi górami było bardzo czyste i było widać dno... a jak patrzyłam na to jak pływa mama zaskoczyło mnie to, że to są ciągłe powtarzające się ruchy- pływamy tylko tym sposobem inaczej się nie da, to nie tak jak latanie gdzie można startować z różnych pozycji, tu ma się jedną stałą pozycję, spróbuj, pamiętaj ja tu jestem i w razie czego pomogę ci- uśmiechnęła się do mnie.
- Okej, spróbuję.
Weszłam do wody i zaczęłam machać łapami tak jak mama, trochę się zanurzyłam po czym pływałam, razem z nią szczęśliwa zanurzyłam się i wynurzyłam, woda była wspaniała, niestety zimna.
- To kiedy zaczniemy naukę- zapytałam zniecierpliwiona.
- Teraz- uśmiechnęła się po czym mocnymi uderzeniami skrzydeł wyfrunęła z wody a na mnie spadła fala zimnej wody, która mnie podtopiła.
Spojrzałam na nią czekała aż i ja wylecę, zaczęłam machać skrzydłami, jednak nie mogłam odlecieć... starałam się machać mocniej, ale to nic nie dało, ze smutkiem spojrzałam na skrzydła... nie były takie jak zwykle... były jakieś... dziwne... jakby zmokłe i nie zdolne do lotu.
- Nie mogę wylecieć- powiedziałam ze zmęczeniem, każda kolejna próba wylotu kończyła się fiaskiem.
Czułam się coraz bardziej zmęczona, nie miałam siły pływać... zaczęłam się topić... mama szybko zareagowała i mnie wyciągnęła... chyba poleciała ze mną do jaskini... nie wiem.. świat stał się taki... dziwny... wszystko było rozmyte... jak we mgle. Zasnęłam.
Obudziłam się w jaskini, mama leżała koło mnie, a ojciec patrzył na mnie tak jakbym zawiodła go na całej linii. Podniosłam głowę. Chwiejnym krokiem podeszłam do taty... odepchnął mnie... poczułam się... tak jakbym już nic dla niego nie znaczyła...
Nastał wieczór udałam, że śpię i usłyszałam kłótnię rodziców.
- Czemu ona jest inna?!
- Ty się mnie pytasz? Przecież wiesz, że taka się urodziła!
- To twoja wina!
- Moja? Barafu czy ty coś insynuujesz!?
- Tak! To, że nie jest moją córką!
- Jak możesz... jak możesz tak mówić! Wynoś się!
- Co?! To moja jaskini i to wy macie się stąd wynieść!
- Moja mama miała rację... błędem było zakładać z tobą rodzinę!
Podeszła do mnie, obudziła mnie, udałam, że ledwie wstaję...
- Msitu... musimy iść...
- Co?- powiedziałam niby zaspanym głosem- po co?
- Po prostu musimy.
- Czemu?
- Powiem ci jak będziesz starsza... jak na razie... musimy iść
Posłusznie poszłam z mamą, ojciec na pożegnanie spojrzał na nas tak jakby miał nas zabić, odleciałyśmy... wciąż byłam słaba... nie mogłam latać daleko... mama to zauważyła i złapała mnie... leciałyśmy długo...
Doleciałyśmy do... a bo ja wiem co to było z miejsce... też były to góry... ładniejsze niż tamte... i... tam latały smoki...
- Mamo, mogę sama lecieć?
- Tak... oczywiście
Puściła mnie... wyprzedziłam ją trochę, chciałam kogoś poznać... mama nakazała mi lecieć w kierunku jaskini z której bije niebieskie światło... zgodnie z jej nakazaniem wleciałam tam... jak zawsze moje lądowanie wyglądało tak, że obiłam się o ścianę... wciąż musiałam to szkolić... tym razem przynajmniej nie walnęłam aż tak mocno jak kiedyś... rozejrzałam się... był tam pagórek, a na nim dwa starsze smoki... a przed nimi smok w moim wieku... trzy letni smok... uśmiechnęłam się... spojrzałam za siebie... właśnie wleciała moja mama.
- Widzisz te dwa smoki?
- Te na tym pagórku?
- Tak... wiesz kto to?
- Nie...
- To twoi dziadkowie
- Co?- zapytałam z niedowierzaniem... nigdy nie znałam swoich dziadków... trzy lata byłam tylko z rodziną... czyli mamą i tatą... i dopiero po trzech latach poznaję swoich dziadków...- czemu nie poznałam ich wcześniej?
- Bo twój ojciec nie pozwalał nam opuścić terenów jego jaskini. To miejsce... zwie się Ya Bluu Makali... wiedzą o nim tylko smoki... i mieszkają w nim tylko smoki... no i nasi mali przyjaciele Somarikanie- przerwała i rozejrzała się, po czym się uśmiechnęła- spójrz tam- wskazała półkę skalną w jaskini- to jest Nodogo.. mój Samarikanin.. twój tata kazał mi go tu zostawić... mam nadzieję, że mnie pamięta i cię polubi.
- Ja też.
Wtedy smok stojący przed moimi dziadkami ukłonił się i zaczął odchodzić, zatrzymał się przy mnie, uśmiechnął się i poszedł dalej, zdziwiło mnie to, ale wnikała nie będę o co mu chodziło.
Mama zaprowadziła mnie do dziadków, smoki rozpromieniły się na nasz widok.
- Maji! Co cię tu sprowadza? I co to a młoda dama?
- To Msitu, moja córka.
- Wnusiu!- krzyknęła smoczyca i mnie przytuliła.
- No to co was tu sprowadza?
- Widzisz tato... pogadajmy na osobności...
- Dobrze... Msitu idź, zapoznaj się z innymi młodymi smokami...- puściła mnie i popchnęła w stronę wyjścia.
Poszłam w kierunku wyjścia... stanęłam przy krawędzi i usłyszałam cichy krzyk, spojrzałam w dół i zobaczyłam smoka, który trzymał się skały.
- Cześć - powiedział z uśmiechem
- Hej... cały czas tu byłeś?- zapytałam... był to ten sam smok, który uśmiechnął się do mnie.
- Eh... może... Jestem Angani, a ty?- zapytał wspinając się i wchodząc do jaskini.
- Msitu, jestem Msitu
- Chcesz poznać terany?
- Tereny?
- Okolice doliny Ya Bluu Makali.
- No dobrze.
Smok wzbił się w powietrze... świetnie latał... zazdrościłam mu, poleciałam za nim...
<CDN...>
---------------------------------------------------------------------
Trochę mi się rozpisało.. a jest tego jeszcze więcej, więc postanowiłam podzielić to na dwie części.
Mam nadzieję, że podoba wam się ten kawałek historii^^