wtorek, 24 grudnia 2013

Zmiana2

Leciał powoli... chyba wyczuł iż nie jestem najlepszym lotnikiem.
Spoglądał co chwila w dół, i mogła bym przysiądź, że na widok innych rówieśników chował się i leciał szybciej. Zaczynało mnie to denerwować. Znalazłam skalną półkę i wbrew tego iż leciał, ja stanęłam.
- Coś się stało? - zapytał zdziwiony.
- Czemu się chowasz?
- Bo... - zaciął się
- No mów... wiem dopiero mnie poznałeś. Jednak mi można ufać, na prawdę! Chociaż bym nie wiem co to było mi można powiedzieć wszystko, nie zadrwię, nie powiem nikomu, ani nic, zachowam to dla siebie- przekonywałam go - tylko powiedz, o co chodzi...
Angani podleciał i przysiadł się do mnie. Spoglądał chwilę w ziemię a potem spojrzał mi prosto w oczy.
- Nie jestem taki jak inni - powiedział w końcu - może tego nie widać, ale jestem inny, ale... tego też nikt nie widzi, i nawet nie o to chodzi...
- To o co?
- Kiedyś... znaczy... to było rok temu - zaczął - wtedy ja, Giza, Nyeupe, Mapya, Moto i Mlafi polecieliśmy na Górę Maufi aby sprawdzić swe zdolności... byłem wtedy kiepskim lotnikiem... i ogółem nie byłem najlepszy... nie chciałem wyjść na tchórza i poleciałem mimo iż ta góra nie jest najbezpieczniejszym miejscem... nie bez powodu nosi nazwę Maufi... czyli śmierć... ja... bałem się, ale tego nie pokazywałem - spojrzał mi w oczy dopiero wtedy dostrzegłam bliznę na oku - góry nie są puste... o nie... tam też są smoki. ale nie są takie jak my - spojrzał w ziemię - to był głupi pomysł, wtedy żaden z nas się do tego nie przyznał, ale... taka jest prawda, gdybym teraz któreś z nich spytał... potwierdził by to... ale nie wtedy. Chodziliśmy tam i powiedzieliśmy, że kto pierwszy pęknie ten jest cienias... ja oczywiście od razu chciałem powiedzieć, że nie chcę się w to bawić, ale... jakoś... nie powiedziałem tego... głupi byłem... chodząc po tych górach zbudziliśmy jednego z groźniejszych mieszkańców tych gór... zbudziliśmy Nguvu... nie był zadowolony naszą obecnością, nie wiadomo czemu, ale uwziął się na Gize i Nyeupe... bały się... oczywiście Mapya, Moto i Mlaf trzęśli "portkami" i nie chcieli nic zrobić... zrobiłem coś heroicznego - zaśmiał się, Dla czego on się śmieje? zapytałam siebie w myślach, Co się wtedy wydarzyło?. Na odpowiedź długo nie czekałam - wskoczyłem n przeciw... stałem oko w oko z Nguvu... jak widzisz, mam przez to bliznę, ale co się wydarzyło? Po prosu chciałem ich bronić, jednak... to nie było na serio... to był żart... wszystko było ukartowane... Nguvu i to, że się bali, ja zostałem ranny i ośmieszony... wszyscy się z tego śmieją aż do dziś... nie zapominają...
- Nie rozumiem... i z tego tak się śmieją? Bo chciałeś bronić przyjaciół?
- Nie... bo dałem się wkręcić, nie zauważyłem jak się śmieją, nie widziałem jak szepczą... głupi byłem, że nie patrzyłem dokładnie... pewnie teraz nadal bym się z nimi przyjaźnił... Giza... to jedyna która też o tym nie widziała... gdy się dowiedziała, nie chciała z siebie robić głupka i... też się śmiała... jednak... mam szczęście, że nadal mnie lubi, powiedziała, że gdyby był tam prawdziwy Nguvu i bym jej bronił... czuła by się jak księżniczka... - znowu się zaśmiał - pewnie masz mnie teraz za durnia..
- A żebyś wiedział - zrobiłam pauzę. Widać było, że jest zawiedziony, zaśmiałam się - a żebyś wiedział, że nie... myślę tak samo jak Giza... gdyby ktoś mnie bronił, nawet jakby to był żart... nie śmiała bym się z niego... nie rozumiem po co by to było, przecież to postawa godna rycerza.
- Serio tak myślisz?
- No pewnie! A czemu miała bym myśleć inaczej? Skoro Giza tak myśli bo nie wiedziała czemu miała by się z tego śmiać, to czemu ja jeszcze mniej świadoma miała bym nagle się z ciebie śmiać?
- W sumie... racja... ej... chciała byś ją poznać?
- No pewnie!
- Jej jaskinia jest tam - wskazał wyżłobienie na przeciwko a w nim była jakaś smoczyca - akurat patrzy na okolice, robi to często, zapewne już nas widziała.
Wzbił się lekko w powietrze. Starałam się zrobić tak samo jednak mi nie wyszło, jak zawsze...
Leciałam powoli za Anganim. Widać, że był szczęśliwy, że mógł się komuś wygadać i ten ktoś się z niego nie śmiał... zapewne cieszył się, że mnie poznał, ja również się cieszyłam. Nie czułam się już taka... samotna.
- Hejka Giza! - krzyknął do niej.
- Angani! Miło cię widzieć! Kim ona jest?
- To moja nowa przyjaciółka Msitu. Msitu Giza, Giza Msitu
Podałam niepewnie łapę do niej, ona natomiast serdecznie mnie przytuliła.
- Mówiłeś jej?
- Tak.
- I? - spojrzała na mnie
- I co?
- Dla ciebie to też jest bezsens?
- No... tak... nie rozumiem po co mieli by się z niego śmiać...
- Wreszcie ktoś myślący podobnie!


<C.D.N>
---------------------------------------------------------------------
Coś mi się wydaje, że ten rozdział "Zmiana" będzie najdłuższy! Już zakończyłam cześć druga i czeka mnie trzecia! Normalnie nie do pomyślenia.. ah.. i chciałam przeprosić wszystkich czytających za mą słabą aktywność, ale staram się pisać długie i rozbudowane opowiadania, mam nadzieję, że się wam podobają^^