czwartek, 30 stycznia 2014

Prawda

Zaczęliśmy wychodzić z jaskini. Znowu przeciskałam się przez ciasny otwór. Ucieszył mnie widok mgły i ciemnych gór. Wzięłam głęboki oddech. Spojrzałam na skrzydła, nadal były suche... Szkoda, że zaraz zmokną pomyślałem. Angani ruszył się niespokojnie, jego spojrzenie było wbite w górę na przeciwko. Spojrzałam tam, szybko rozpoznałam białą masywną sylwetkę.
- Moto - szepnęłam.
- Czego on chce? - odparł ostrym tonem.
- Chce Ciebie - rzuciła lekko Giza.Spojrzałam na nią zaskoczona. Mnie? pomyślałam przerażona Mnie? Ta myśl nie dawała mi spokoju, odbijała się echem. Poczułam jak przebiega po mnie lekki dreszcz.
- Mnie? - zapytałam drżącym głosem.
- Przypadłaś mu do gustu... - odparła ponuro - teraz nie odpuści...
- Chodźmy - wtrącił Angani.
W jego głosie dostrzegłam coś czego przedtem nie słyszałam, Zazdrosny? Czy on jest zazdrosny... przemknęło mi przez myśl. Spojrzałam na niego, jego wzrok był wciąż utkwiony w białą sylwetkę na skale.
Usłyszałam jak Giza wzbija się w powietrze. Gdy na nią spojrzałam na jej pysku widać było, iż czeka na nas. Była zniecierpliwiona, chyba chciała mieć to wszystko z głowy. Szturchnęłam Angani'ego, spojrzał na mnie miło, uśmiechnął się. Wzbiłam się w powietrze. Wciąż zadziwiał mnie fakt, że dopiero teraz, gdy nie ma przy mnie ojca, coś mi wychodzi. Gdy skrzydła znowu zaczęły mi ciążyć, czułam że nie dam rady. Wtedy zeszliśmy niżej, tam gdzie nie było mgły. Odetchnęłam z ulgą, nie chciałam aby Angani znowu mi pomagał.
Lecieliśmy w milczeniu. Ciągle czułam, że jestem obserwowana. Spojrzałam w końcu za siebie, dostrzegłam, że daleko za nami leci Moto. Co za uparty smok! warknęłam w myślach. Wyrównałam lot do Angani'ego.
- Zgadnij co - mruknęłam.
- Znowu on...
- Mówiłam, że nie odpuści... - odparła lekko Giza.
- Zawsze taki był ? - zapytałam zirytowana.
- Nie... ale już chyba się nie zmieni... - warknął Angani.
Wtedy przed nami pojawiła się moja mama, wyglądała na lekko podminowaną. Bałam się tego co powie. Wtedy zobaczyłam, że się uśmiecha i miło spogląda na Gizę i Angani'ego.
- Gdzie byliście?
- My...
- Byliśmy na górach Amani. - przerwał mi Angani.
- Jak zawsze miło się oglądało te Maua, są to moje ukochane kwiaty - uśmiechnęła się szeroko Giza.
- To dobrze - uśmiechnęła  się - Msitu, wieczorem Giza i Angani odprowadzą cię do mnie, prawda? - spojrzała na nich
- Oczywiście, wieczorem, przed zachodem, czy może po zachodzie słońca? - zapytał z uśmiechem Angani.
- Wolała bym, abyś ją przyprowadził przed zachodem... ale... - mama puściła do mnie oczko - to pierwszy dzień, więc niech będzie po zachodzie. - uśmiechnęła się po czym zaczęła kierować się na wschód.
- No to mamy czas do po zachodzie słońca. - zaśmiał się.
Kiedy mama była już dość daleko spojrzałam pytająco na Angani'ego i Gizę.
- Góry Amani? Maua? - zapytałam.
- Nie ważne, jutro ci pokażę. - uśmiechnęła się Giza - Teraz musimy pogadać z Ya Juu.
- Z kim?
- Z twoimi dziadkami - uśmiechnął się Angani - są tu przywódcami, to ich góry.
- Łoł... czemu wszystkiego dowiaduję się ostatnia?
Angani pokręcił głową i skierował się do jaskini z której biło niebieskie światło. Razem z Gizą poleciałyśmy za nim. Znowu znalazłam się w wszechstronnej, niebieskiej jaskini. Spojrzałam na pagórek na środku. Stała na nim jedynie moja babcia, która od razu rozpromieniła się na mój widok.
- Co was tu sprowadza? - zapytała.
- Odpowiedź góry Maarifa.
- Co robiliście na górze Maarifa? - usłyszałam donośny głos za sobą. - Nie wolno tam wchodzić młodym smokom. - przeszedł powoli koło nas i zajął miejsce koło Buluu.
- Przepraszam Ya Juu - odparła ze skruchą Giza. - ale odpowiedź jest bardzo ciekawa.
- Słuchamy więc, jaka jest odpowiedź?
- Góra powiedziała, że jestem HII NI - odparłam cicho.
Spojrzałam na nich. Zauważyłam, że patrzą na mnie z niedowierzaniem. Co oznacza, że jestem TĄ? Czy to ma jakieś większe znaczenie? Moi dziadkowie wymienili między sobą spojrzenia i kiwnęli zgodnie.
- Msitu... jesteś HII NI, a to oznacza, że jesteś wybrana...
- A za tym idzie, że masz wielką moc... - dokończyła Buluu.
- Przepowiednie powie ci Maji, wystarczy, że jej powiesz.
- Ale... - chciałam się zapytać... chciałam się dowiedzieć, co oznacza to, że jestem TĄ.
- Bez żadnych ale - zagrzmiał głos mojego  dziadka... od razu zamilkłam.
Razem z resztą ruszyliśmy do wyjścia, bez pytań, bez pożegnania... bez słowa... po prostu wyszliśmy...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz