Giza ponownie mnie przytuliła a Angani spojrzał na mnie przyjaźnie.
- Myślę, że się zaprzyjaźnimy - odparła puszczając mnie
- Tak? - uśmiechnęłam się słabo - Miło - dopiero gdy mnie puściła poczułam, że mogę normalnie oddychać - Masz niezły uścisk.
- Oj... przepraszam... czasem zapominam, że jestem Smokiem Pomiotu.
- Smokiem co? - zdziwiłam się, Czyli smoki są w pewien sposób pogrupowane, czy jak?, zapytałam siebie.
- Smokiem Pomiotu. Smokiem silnym i na ogół bez względnym... ale ja mam uczucie - wypięła się dumnie - jestem inna. - uśmiechnęłam się
- No właśnie, Msitu, jakim ty jesteś smokiem... nigdy takiego nie widziałem - przyjrzał się mi.
Poczułam się głupio... Niby co ja mam im powiedzieć? Nie wiem jakim jestem smokiem... nie wiedziałam, że to ma pewien podział... pomyślałem lekko zrozpaczona. Szukałam jakiegoś określenia na swój rodzaj, ale nie wiedziałam jak to nazwać... nic nie potrafiłam powiedzieć... poddałam się i postanowiłam wyznać prawdę... tę gorzką prawdę, że w sumie nic o sobie nie wiem...
- Ale ja... - przycięłam się i spojrzałam w ziemię- nie wiem kim jestem...
- Nie rozumiem... - usłyszałam zdziwiony głos Angani'ego.
Zbliżył się do mnie i podniósł pysk na wysokość swojego, spojrzał mi w oczy.
- Nie wież kim jesteś? - zapytał - Musisz raczej coś o sobie wiedzieć
- Wiem tylko tyle, że kiepski ze mnie lotnik... ojciec się mnie wyparł i mam pióra... co ze mnie za smok?- zapytałam z łzami w oczach.
- Wiem! - krzyknęła nagle Giza
- Co wiesz? -zaciekawił się Angani
- Wiem, gdzie możemy się tego dowiedzieć.
- Gdzie? - teraz i ja ożyłam
- Na górze Maarifa- uśmiechnęła się
- Masz na myśli tę starą górę? Tę górę? - zapytał oszołomiony Angani
- A coś jest nie tak z tą górą? - zaciekawiłam się
- Nic - przymknął oczy i spojrzał na ziemię- oprócz tego, że trudno się tam dostać i za odpowiedź trzeba coś oddać... często prosi o życie...
- Dlaczego o życie? - zapytałam lekko wystraszona
- Bo dzięki niemu góra dalej istnieje - wyznała ponuro Giza - ale nie prosi o to młode smoki, takie jak my... nas raczej poprosi o coś błachego...
- Giza... to się wydaje błache... ale na przykład jak poprosi aby jedno z nas oddało jej wzrok? Co powiesz? Ja i tak nie mam całego wzroku...
- Mój jest przyćmiony - powiedziałam chicho...
Przyznałam się do mojej skazy dopiero teraz. Nie widziałam nigdy dokładnych zarysów Może to dla tego kiepsko latam? dopiero teraz zaczęłam się nad tym zastanawiać.
- Dobra... może to nie błache... ale może nie będzie tak źle? Może nie poprosi o nic takiego... zawsze warto spróbować... - przekonywała go... wiedziałam, że Angani nie będzie chciał tam pójść.
- Dobrze - powiedział w końcu z lekko zdenerwowaną miną Dobrze? pomyślałam Dobrze? On chyba zwariował! już miałam zaprotestować kiedy nagle poczułam, że coś się na mnie rzuca.
Upadłam na ziemię i poczułam, że na plecach ktoś stoi. Odwróciłam głowę i ujrzałam jakiegoś smoka, chciałam go zrzucić, ale był zbyt ciężki i silny.
- Złaź ze mnie! - zapiszczałam
Wtedy zobaczyłam jedynie jak Angani się rzuca na smoka i powala go.
- Zawsze taki sam. - odezwał się z przekąsem i zaśmiał lekko zrzucając go z siebie. Podszedł do mnie - Cześć piękne - uśmiechnął się szeroko - jestem Moto.
- A ja wściekła! - warknęłam na niego Co za bezczelny typ!
- Czemu? - zdziwił się
- Wpadłeś na mnie! W sumie właściwszym określenie było by... rzuciłeś się na mnie!
- Moto, zostaw ją w spokoju - zobaczyłam, jak Angani podchodzi i staje między mną a Moto
- Bo co mi zrobisz - zaśmiał się i zaczął go okrążać, ale Angani nie pozwalał mu się do mnie zbliżyć - Znowu próbujesz zgrywać bohatera? - zaśmiał się
- Nie próbuje go zgrywać - wyszłam na przeciw i odwróciłam się do zdziwionego smoka - dam sobie radę - zapewniłam go szeptem i uśmiechnęłam się szybko, po czym odwróciłam głowę do Moto - Nie musi
- To po co to robi? - zadrwił i spojrzał z ukosa na Angani'ego
- Bo taki jest i koniec, a ty nie powinieneś się czepiać! - warknęłam na niego
- Dobra... nie ważne... - spojrzał na mnie - Jak ci na imię?
- Msitu... - odparłam ponuro
- Okej... - przerwała Giza... - Ty Moto idź, my musimy się czymś zająć - zaczęła wypychać go z jaskini, szło jej to tak łatwo, że można by pomyśleć iż smok nic nie waży - my musimy iść, prawda Msitu?
Kiwnęłam twierdząco, a Giza się uśmiechnęła.
---------------------------------------------------------------------
Wreszcie! Skończyłam pisanie rozdziału Zmiana xD Tera będzie kolejny rozdział.. napiszę go jutro.. obiecuję!
Jak zwykle świetne ^ ^
OdpowiedzUsuńA i podoba mi się nowy wygląd bloga :)
Pozdrawiam
-k-