Spojrzałam jeszcze na horyzont. Angani leciał spokojnie w stronę oddalających się gór.
Spojrzałam w stronę ciemniejącej jaskini. Dojrzałam białą postać. Powoli i niepewnie weszłam głębiej.
- Mamo?
- Msitu? - zapytała radośnie i podeszła do mnie - Już wróciłaś? No, i jak ci minął dzień? - uśmiechnęła się.
- Dość... dobrze - uśmiechnęłam się trochę niemrawo.
Wiedziałam, że mama szybko wyczuje, że coś jest nie halo, wiedziałam, że zaraz zacznie mnie pytać o co chodzi. Nie bardzo miałam na to ochotę, ale musiała mi powiedzieć, musiała powiedzieć, czym jest HII NI, musiała mi powiedzieć o jaką przepowiednie chodziło dziadkom. Nie mogłam pozostać nie wtajemniczona... a z resztą... nawet gdyby to i tak bym się tego dowiedziała, znalazłabym jakiś sposób, Giza i Angani na pewno by mi pomogli... a gdyby nie... posunęłabym się nawet do zapytania o to Moto.
- Co się stało słonko? - wybudził mnie z rozmyślań delikatny głos matki.
- Chochote. Mbali na kwamba, mimi kujifunza kwamba mimi HII NI, ningependa kujua unabii, kaila kitu ni sawa. - Mówiąc nieco przewracałam oczami i kiwałam łbem w peawo i lewo, wzruszając jeszcze ramionami.
Mówiłam to tak, jakby mnie to nie obchodziło. Robiłam to specjalnie. Chciałam zobaczyć jej reakcję, na to, że jestem HII NI, że znam smoczy język.
Mama stała i patrzyła na mnie. Była widocznie zaskoczona.
- Skąd znasz smoczy? Skąd... ty... ty nie byłaś wtedy... ty... - nie wiedziała co ma powiedzieć.
Jej reakcja była zrozumiała. Pomyślałam chwile nad odpowiedzią, a kiedy już miałam dokładnie ułożony tekst postanowiłam, że jeszcze chwile nic nie powiem... że przetłumaczę to sobie na smoczy.
-Ukweli. Mimi nilikuwa kisha katika milima Amani, nilikuwa juu ya Maarif. Nilimuuliza swali, nimeona kwamba mimi HII NI. Kwa babu alisema kwamba unabii kujua kwamba una niseme. Hivyo kusikiliza ... niambie, tafadhali. - czekałam w ciszy na odpowiedź.
- No więc... - westchnęła... widocznie nie była zadowolona. - HII NI to wybrana do tego, aby nas wybawić. Przepowiednia mówi,, że kiedyś już była HII NI. Chodzi o to, że wtedy atakowali nas ci z ciemności... ci mieszkający w podziemiach... skrywających się przed światłem życia... oni są Wafu. Atakują bo żywią się życiem... kiedyś HII NI ich przegoniła... ale zapłaciła za to życiem... - zamarłam.
Serce mi stanęło na chwilę... myślałam, że zaraz umrę. Nie możliwe...nie mogę dać się jako ofiara... nie... nie wierzę w to... Dlaczego ja? Dlaczego właśnie ja... w oczach miałam łzy. Przeraziła mnie ta informacja. Nie chciałam być TĄ.
- Nie mogę być HII NI... jeszcze jakiś czas temu nie umiałam latać! To nie może być prawda! - mówiłam zdławionym głosem, z oczy płynęły mi łzy.
- Msitu... - mama chciała mnie pocieszyć.
Podeszła do mnie, chciała mnie przytulić, ale wyminęłam ją i wyskoczyłam z jaskini. Skrzydła rozłożyłam jakieś trzy długości krokodyli nad ziemią.
Leciałam przed siebie. Chciałam się znaleźć daleko stąd... chciałam uciec, ale nie potrafiłam... coś mnie tu trzymało... przymknęłam oczy i jak to ja wpadłam na kogoś. Chciałam przeprosić i szybko odlecieć, ale jak zobaczyłam, że jest to Moto, zmieniłam zdanie.
Postanowiłam się z nim zaprzyjaźnić. Silny smok, który czuł coś do mnie. Można było to wykorzystać.
Nie miałam zamiaru żyć jego kosztem... nie... chodziło mi raczej o to, że mógłby się coś załatwić lub coś w tym stylu. Mógłby zrobić to czego ja, Giza i Angani nie. Nie kryłam łez. On też nie krył prawdziwej troski. Na prawdę się martwił.
- Co się stało? Czemu jesteś smutna? - starł mi łzę z pyszczka.
- Dowiedziałam się, kim jest HII NI... Mimi kujifunza nini mimi haja ya kufanya... nini kutokea kwangu... - z oczu spłynęło mi więcej łez.
Moto przytulił mnie. Poczułam się dziwnie i bardzo nieswojo... on był masywnej budowy... ja... drobna mała i leciutka wyglądałam przy nim jak kłębek piór...
Poszczał powoli, tym razem to ja się w niego wczepiła... potrzebowałam tego... potrzebowałam aby ktoś mnie zrozumiał... on chyba też znał przepowiednię... zapewne też wiedział co muszę teraz czuć.
- Nie płacz - szepnął
Ale to nie pomogło... Jak mam nie płakać wiedząc, że muszę się poświecić? Kiedy mam to zrobić? Ile będę miała lat? Co zdążę zrobić do czasu, aż nadzieje dzień mojej śmierci na rzecz innych... nie chciałam aby on nadszedł... chciałam zostać młoda i chciałam aby nic takiego miało się nie wydarzyć... niestety też dobrze wiedziałam, że to nie możliwe...
Było ciemno... na niebie zaczęły pojawiać się gwiazdy... w oddali wschodził księżyc, a ja stałam na sakle wtulona w smoka, którego kilka godzin wcześniej miałam ochotę udusić...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz