Obudziły mnie promienie słoneczne wpadające do mojej komory w jaskini.
Otworzyłam powoli powieki. Nie byłam do końca przyzwyczajona do tego, że budzi mnie słońce. Na moje nieszczęście jaskini znajdowała się od strony wschodu, moja komora też.
Przeciągnęłam się. I rozejrzałam się po komorze. Postanowiłam się na troszkę wymknąć.
Przecisnęłam się przez drobny otwór w ścianie. Nie był to długi korytarz, szybko znalazłam się na zewnątrz.
Wciągnęłam świeże powietrze. Nasza jaskinia była osadzona tak wysoko, że pod łapami miałam śnieg.
Wetknęłam pysk w biały puch i szybko go wyciągnęłam kichając przy tym. Zmarszczyłam nos i spojrzałam w niebo. Było niemal bezchmurne. Zapowiadał się miły i przyjemnie ciepły dzień. Postanowiłam polecieć... na wschód? Po prostu przed siebie.
Leciałam spokojnie, bez pośpiechu. Chciałam się delektować chwilą. Chłodny wiaterek miło trzepał pióra na moim pyszczku. Rozejrzałam się za znajomymi pyszczkami.
Leniwie z jaskini wyczłapał się ciemnoniebieski cień. Mlafi, czy może mi się wydaje? pomyślałam i zniżyłam lot aby dokładniej się przyjrzeć. Spojrzał w górę i uśmiechnął się.
- Cześć piękna! - krzyknął na powitanie i podleciał do mnie.
Był bardzo szybki. Ledwie wzbił się w powietrze, a już był przede mną. Zaskoczył mnie. Nigdy nie widziałam tak szybkiego smoka. Angani jest szybki, ale on... przekracza moją wyobraźnię.
- Hej Mlafi. - uśmiechnęłam się.
- Od jak dawna nie śpisz?
Spojrzałam na słońce. Stwierdziłam, że albo taki kawał przeleciałam, albo leciałam tak wolno, że słońce naprawdę było niemal w centrum.
- Jak wstałam słońce dopiero wschodziło. - stwierdziłam marszcząc nos i sprawdzając jak bardzo przesunęło się słońce.
- Mówisz poważnie? - widać było, że nie wieży.
- nie wierzysz? To chodź, pokażę ci czemu wstałam razem ze słońcem.
Nie czekając na niego szybko skierowałam się do swojej jaskini. Widać było, że nie sprawia mu trudności utrzymanie mojego tempa. Ucieszył mnie ten fakt. Nie musiałam zwalniać.
- Szybka jesteś! - krzyknął uśmiechając się.
- Ty bardziej, dobrze o tym wiesz. - uśmiechnęłam się.
Starałam się lecieć jeszcze szybciej, ale przeszkodziła mi moja własna jaskini. Skręciłam w lewo, aby dostać się do swojego sekretnego wylotu. Przecisnęłam się szybko. Co ciekawsze pierwszy raz zdarzyło mi się tak, aby z taką prędkością dosłownie się gdzieś wśliznąć. Leciałam, zwinęłam skrzydła i jak torpeda wpadłam do wyloty. Wyskoczyłam z niego i wylądowałam na leżu. Duma rozpierała mnie od środka.
Usłyszałam jak Mlafi czołga się w wylocie. Najwidoczniej albo się nie odważył, albo nie umiał ślizgiem tu wlecieć tak jak mi. Uśmiechnęłam się w duchu.
Po jakiejś chwili ujrzałam pysk smoka, a po chwili leżał tuż pod moimi łapami.
- Jak ty to zrobiłaś? - zapytał spoglądając na mnie.
- Nie mam pojęcia. - uśmiechnęłam się.
- Serio? - wstał otrzepując się lekko. - No... to ty na serio jesteś HII NI. Dopiero odkrywasz swoje zdolności? - zapytał przekrzywiając lekko łeb.
- Dopiero odkrywam. - przyznałam Czy już każdy wie, że jestem HII NI? pomyślałam przelotnie.
Mlafi rozejrzał się po komorze. Jego wzrok zatrzymał się na moim oknie na świat.
- Już kumam czemu wstajesz razem z słońcem. - uśmiechnął się. - Zjesz ze mną śniadanie? - zapytał spoglądając na mnie.
- Co? - zdębiałam. Co to ma być?
- Polecimy do mnie i zjemy razem śniadanie - uśmiechnął się - Co ty na to?
Zamyśliłam się. Czy to jakieś konkretne zaproszenie? Czyżby ze mną flirtował? przyjrzałam się mu. Miał swoje uroki, ale to nie był chyba mój typ... z resztą nie chcę robić sobie ani jemu nadziei. Zauważyłam, że lekki z niego flirciaż... ale w zasadzie, nie powinnam odmawiać...
- Niech ci będzie. - uśmiechnęłam się.
-----------------------------------------------------------------------------------------
Napisałam coś jeszcze dziś xD Wena mnie złapała ^^
Dziś raczej więcej nie napisze... ( dlatego rozdział taki serio nieskończony xD ) ale jutro... kto wie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz